Monday, April 9, 2007

Z mroków lat wcześniejszych #2

Sesja stara w uniwersum Gasnących Słońć. Bart mistrzuje, przygoda była dobra złożona i klimatyczna tamtego wieczora grało mi się bardzo dobrze... Musimy powrócić do Gasnących Słońć ale może jeszcze nie teraz.

Przebieg sesji sobotniej 01.X.2005

Mieliśmy awaryjne lądowanie na pustyni Niedaleko samego targu Instakhr jakieś 50 km ;/ ale zastawili na nas zasadzkę jacyś bandyci piaskowi ( nie mam pojęcia co tam robili ) zanim zdołaliśmy sie pozbierać i wysłać sygnał z wezwaniem o pomoc (nie mieliśmy szans mimo inżyniera gannoka na pokładzie bez części zamiennych ruszyć statku). Zabrali nas do jakiegoś obozy jeszcze w głąb pustyni. Było to zgromadzenie jakiś takich namiotów. Pilnował nas dwóch strażników. Potem stało sie coś dziwnego zapadł zmierzch i nadeszła mgła(!!), było słychać szepty powiało chłodem... strażnicy stracili przytomność zresztą tak jak każdy oprócz gannoka( twardy małpiszon ;] ) Obudziliśmy się zdołaliśmy się uwolnić szepty ustały udało się nam spacyfikować bandę po cichu (obudził nas gannok zanim którykolwiek z bandziorów się połapał) … Musieliśmy dać jakiś znak aby z miasta przybyła pomoc próbowaliśmy użyć radia bandytów ale było zepsute (co okazało się dopiero po 20 minutach grzebania przy nim ;])!!! Stwierdziliśmy iż spalimy wszystkie namioty oprócz jednego, a w ostatniej chwili jeden z graczy ( ten nieszczęsny przemytnik - Trevor) rzucił baterią jądrową w ta niezłe ognisko wszyscy zgodnie uznaliśmy, że należy speir***** zanim to cholerstwo nagrzeje się na tyle iż wybuchnie ( tak przyjęliśmy) zdążyliśmy zwiać za wysokie wzniesienie gdy eksplozja dała całkiem niezły znak ;] . Przyleciał statek z baronetem Al Malików oraz jego świtą i strażnikami. Zaoferował szlachetnie pomoc, ba nawet przeniesienie naszego statku na kosmodrom! Oczywiście wszystko miało drugie dno… Okazało się, iż gannok gdy my spaliśmy znalazł jakiś okruch duszy w obozie tych banditos (możę zwędzili go archeologom?), ale żeby było jeszcze ciekawiej nie wystarczy dać go temu Al Malikowi… Zażyczył sobie (oczywiście w kwiecistej mowie wiec zabrzmiało to jak komplement – joke ;]) aby dostarczyć mu drugi taki artefakt(!!) który jest w posiadania (a jakże!) tego inkwizytora (Lorenzo de Bonestruka)!!!. Miedzy czasie nasz kochany przewoźnik nie mógł wysiedzieć na dupie 10 min w zamkniętej kajucie na fregacie tego baroneta, i wywalił drzwi oraz załatwił strażnika ze świty baroneta… Czeka go mam nadzieje jakiś proces, ale to raczej nie wpłynął najlepiej na nasz stan… Lecimy właśnie na kosmodrom (nie ten główny) na targu Instakhr

No comments: